czwartek, 21 czerwca 2012

Czechy – Portugalia, czyli czekanie na gola Poborsky'ego

Moja zapowiedź meczu Czechy - Portugalia, opublikowana w PS.


Historia lubi się powtarzać. O półfinał EURO 2012 zagrają te same drużyny, które o strefę medalową walczyły 16 lat temu w Anglii. – Punktów wspólnych jest więcej. I wtedy, i teraz to Portugalia jest faworytem. Podczas mistrzostw Europy w Anglii w składzie miała Luisa Figo, w czwartek na boisko wybiegnie Cristiano Ronaldo, chyba lepszy piłkarz niż jego starszy rodak – mówi „PS" selekcjoner czeskiej reprezentacji w 1996 roku Dusan Uhrin.

Wtedy to jego piłkarze byli górą, a wygrali dzięki fenomenalnej bramce Karela Poborsky'ego. Długowłosy wówczas pomocnik strzelił jedynego gola meczu, pokonując lobem Vitora Baię. Piłkę uderzył w pełnym biegu. – Niech teraz Czesi zdobędą bramkę choćby po rykoszecie. Ważne, żeby awansowali – powiedział przed dzisiejszym spotkaniem Poborsky.

Zdaniem Uhrina w obecnej reprezentacji Czech też są piłkarze obdarzeni taką fantazją, których stać na podobne trafienie. Czescy eksperci pytani o nazwiska, najczęściej wymieniają Petra Jiračka. Jak na razie to on oraz Vaclav Pilar strzelili wszystkie gole dla Czechów podczas tegorocznego EURO.

Dziś na Jiracku spoczywać będzie szczególna odpowiedzialność. Jest niemal przesądzone, że na murawę Stadionu Narodowego w Warszawie nie wybiegnie kontuzjowany Tomas Rosicky. Jego miejsce w środku pomocy zajmie Daniel Kolar. Jiracek zagra z prawej strony boiska, ale za zadanie będzie miał wspomagać rozgrywającego.

– Jestem pewien, że sobie poradzi, bo to bardzo uniwersalny piłkarz. U mnie występował jako środkowy pomocnik i skrzydłowy, często schodzący do środka. Jak trzeba, potrafi odebrać piłkę, ponieważ kiedyś grał na lewej obronie – opowiada nam Pavel Vrba, trener Viktorii Pilzno, której barwy jesienią ubiegłego roku reprezentował Jiracek.

Przed EURO w Czechach pojawiały się głosy, że Jiracek może być drugim Pavlem Nedvedem, którego talent eksplodował podczas mistrzostw w Anglii. Po niedawnych meczach Czechów z Grecją i Polską takie opinie odżyły. – I nie tylko dlatego że Petr też ma długie włosy. Oni rzeczywiście prezentują podobny styl. Szkoda tylko, że Jiracek tak późno wystartował do wielkiej kariery. Nedved Europę podbijał jako młody chłopak, Petr ma już 26 lat – komentuje Vrba.

Czesi zagrają bez presji, bo awansując do ćwierćfinału, wykonali postawione przed nimi zadanie. Zresztą podobnie było w 1996 roku, kiedy robiący furorę zespół Uhrina przed meczem o półfinał skazany był na pożarcie. – Na tym etapie nie ma przypadkowych zespołów. Czesi są w stanie wygrać, ale zgadzam się, że to Portugalczycy są faworytami. Szanse oceniam 51 do 49 dla nich – mówi „PS" Jozef Jarabinsky, wybitny czeski trener, który przed laty w Sparcie Praga i Betisie Sewilla prowadził Michala Bilka, obecnego selekcjonera.

W Czechach liczą, że ich zawodnikom znów pomogą polscy kibice, jak podczas spotkań z Grecją i Rosją. – Wasi fani są niesamowici, dzięki nim nasza reprezentacja czuje się jak w domu – podkreśla Vrba.

sobota, 16 czerwca 2012

Vratislav Lokvenc o meczu Czechy - Polska i nie tylko

Przed meczem Czechy - Polska zadzwoniłem do Vratislava Lokvenca. Porozmawialiśmy chwilę o spotkaniu i troszkę o jego karierze.
Tekst był publikowany w „Przeglądzie Sportowym".

xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

W Czechach nikt się nie łudzi, że spotkanie z wami będzie łatwe. Głównie ze względu na kontuzje naszych największych gwiazd. Petr Cech pewnie zagra, Tomas Rosicky już chyba nie. Prawdopodobnie zastąpi go Daniel Kolar, ale on jest tylko rezerwowym rozgrywającym i ustępuje klasą kapitanowi naszego zespołu. Jego brak będzie odczuwalny, w meczu z Grecją widać było, ile dla nas znaczy. We wtorek mógł spokojnie dyrygować grą, bo ubezpieczali go defensywni pomocnicy Jaroslav Plasil i Tomas Hubschman. Wystawienie tego drugiego na drugą połowę spotkania z Rosją i do jedenastki na Grecję, było ze strony Bilka strzałem w dziesiątkę. Dzięki Hubschmanowi więcej swobody mieli Petr Jiracek na prawym skrzydle i Vaclav Pilar na lewej stronie. Zmartwiło mnie tylko, że w drugiej połowie zeszło z nas powietrze. To chyba nie jest kwestia błędów w przygotowaniach, a raczej sprawa mentalna. Z powodu kontuzji nie było już Rosicky’ego, błąd popełnił Cech, wydawałoby się człowiek nieomylny. Całe szczęście, że wygraliśmy.

Afery Milana Barosa
Na taką dekoncentrację – mówię o całym zespole, nie tylko o Cechu – piłkarze z reprezentacji Karela Brucknera, by sobie nie pozwolili. To był najlepszy czeski zespół od 1993 roku, czyli rozpadu Czechosłowacji. Nedved, Poborsky, Smicer i młodsi zawodnicy dopiero zaczynający wielkie kariery. Mieliśmy wszystko, żeby zdobyć tytuł, ale przegraliśmy w półfinale z Grecją. Wielka szkoda. Trener Bruckner zasłużył wtedy na sukces. W drużynie wszystko było poukładane od a do z. Gdybym wskazać kogoś, kto z obecnej reprezentacji nadawałby się do tamtego zespołu, to byliby to Pilar i Kolar. My nie byliśmy krytykowani. Teraz ostre słowa nie omijają drużyny narodowej. Kibice szczególnie krzywą patrzą na Bilka i Barosa. Jeśli chodzi o trenera, to niektórzy uważają, że nie ma on odpowiedniego doświadczenia, żeby prowadzić reprezentację, bo wcześniej jedyną styczność z wielkim futbolem miał jako szkoleniowiec Sparty Praga. Do tego podniosły się krzyki, dlaczego przed EURO o dwa lata przedłużono z nim umowę. Z tego co wiem, to nie było innego wyjścia. Po prostu w poprzednim kontrakcie miał zapis mówiący, że w przypadku awansu do mistrzostw Europy, zostanie będzie on ważny w kolejnych dwóch latach. Barosowi z kolei pamiętają afery, o których rozpisywała się nasza prasa. Dostał łatkę, że prowadzi się w sposób nieprofesjonalny.

Kibice we Wrocławiu
Jaki mecz zobaczymy w sobotę? Myślę, że Polacy i Czesi zaprezentują otwarty futbol. Wy zaatakujecie, bo jesteście gospodarzami i musicie wygrać. My teoretycznie moglibyśmy tylko się bronić, ponieważ zakładając, że Rosjanie wygrają z Grecją, do awansu wystarczy nam punkt. Jednak jak wiadomo, najlepszą obroną jest atak. Kto pierwszy strzeli gola, ten awansuje. Szanse oceniam pół na pół. Może z lekkim wskazaniem na Polskę. Oczywiście za sprawą atutu własnego boiska i kibiców. Podobno martwicie się, że trzeciego meczu nie rozegracie w Warszawie, a nam pomoże to, że stadion we Wrocławiu już dobrze poznaliśmy. Nie przeceniałbym tego, to jednak wasz obiekt. W tym miejscu muszę jeszcze coś powiedzieć o kibicach z Wrocławia. Oni są niesamowici. Wszyscy w Czechach są pod wrażeniem i zachowania i tego, jak wspierają naszych piłkarzy. Zaryzykuję i powiem, że my takich fanów nie mamy. To przecież niewyobrażalne, żeby na trening obcego zespołu przyszły trzy tysiące fanów. Niestety na własne oczy tego nie widziałem, nie byłem we Wrocławiu, bo zaproszono mnie do studia telewizyjnego, żeby wystąpił jako ekspert. Ale i tak da się czuć tę wspaniałą atmosferę. Ona jest lepsza niż na Ukrainie. Zresztą to było do przewidzenia, jeśli większość drużyn na czas turnieju zamieszkała w Polsce.

Pochodzę z Nachodu tuż przy granicy, moja mama jest Polką, urodziła się niedaleko Kłodzka. W Polsce mieszka moja rodzina, potrafię dogadać się w waszym języku. Ale nie będę miał problemów, komu kibicować. W końcu dla Czech rozegrałem kilkadziesiąt meczów. Mam nadzieję, że to my awansujemy.

Zdenek Nehoda przed meczem Polska - Czechy i o EURO 2012

Po rozmowie ze Zdenkiem Nehodą przekonałem się jeszcze bardziej, że mistrzowie Europy z 1976 roku są przesympatycznymi ludźmi.
Rozmowa opublikowana była w "PS"

xxxxxxx

Tak ważnego meczu reprezentacje Czech i Polski jeszcze ze sobą nie grały...
Zdenek Nehoda: Faktycznie, to będzie najważniejsze spotkanie między nami. Wy jesteście w lepszej sytuacji, bo zagracie na własnym stadionie, będzie mieli wsparcie kibiców. To jest atut nie do przecenienia. Jedyny plus, jaki wynika z tego dla nas, jest taki, że to polscy piłkarze będą pod większą presją.

Chyba to jednak Czesi są w lepszej sytuacji. Jeśli Grecja nie pokona Rosji, co jest prawdopodobne, wam do awansu wystarczy remis, my musimy wygrać.
Zdenek Nehoda: Tak, punkt najprawdopodobniej da nam awans do ćwierćfinału. Ale nie wydaje mi się, żebyśmy zagrali na remis. To zbyt ryzykowne i zwykle kończy się tym, że przeciwnik strzela gola i cała taktyka bierze w łeb. Jeśli moje przypuszczenia się sprawdzą, w sobotę będziemy świadkami atrakcyjnego meczu. Przecież nie macie innego wyjścia, jak atakować od początku. Macie kim: trójka z Dortmundu, Obraniak, to świetni piłkarze. Jeśli Polska zdoła nas pokonać, może zajść dalej niż do ćwierćfinału.

Ataki Czechów mogą wyglądać słabo, jeśli zabraknie Tomaąa Rosicky'ego, a i obrona może być osłabiona absencją Petra Čecha.
Zdenek Nehoda: Z tego co wiem, Čech wystąpi we Wrocławiu. W przypadku Rosicky'ego szanse wyglądają pięćdziesiąt na pięćdziesiąt.

Dusan Uhrin, selekcjoner czeskich wicemistrzów Europy z 1996 roku, powiedział mi, że bez Rosicky'ego Czesi są słabsi o 40 procent.
Zdenek Nehoda: Podpisuję się pod tym. „Rosa" jest naszym najważniejszym piłkarzem, to on dyryguje grą Czechów i od jego postawy zależą wyniki.

Gdyby nie mógł zagrać, który z rezerwowych go zastąpi?
Zdenek Nehoda: Przed mistrzostwami trener Bilek powiedział, że alternatywą dla Rosicky'ego jest Daniel Kolar z Viktorii Pilzno i myślę, że zdania nie zmienił.

Nie powinien grać młody Vladimir Darida? W sparingach przed EURO spisywał się rewelacyjnie.
Zdenek Nehoda: Nie. On ma dopiero 21 lat, brakuje mu doświadczenia, a mecz jest zbyt ważny. Można spróbować wpuścić go na boisko w drugiej połowie, gdyby potrzebna była jego młodzieńcza fantazja.

Pan chyba jest szczególnie zadowolony z postawy Tomaąa Hübschmana, w końcu jego pan jego menedżerem.
Zdenek Nehoda: Jeszcze w Pradze, zanim zaczęło się EURO, powiedziałem mu, żeby nie martwił się brakiem miejsca w wyjściowej jedenastce, bo najdalej na mecz z Grecją do niej wróci. I jak widać, spełniła się moja przepowiednia. To spotkanie, ale także drugą połowę z Rosją, miał bardzo dobrą. Udowodnił, że w tej chwili jest najlepszym czeskim defensywnym pomocnikiem.

Nikt nie wątpi, że najlepszym czeskim bramkarzem jest Čech, ale jego błąd z meczu z Grekami, musiał szokować.
Zdenek Nehoda: Nie do końca, on błąd popełnił w meczu z Turcją podczas EURO 2008, więc wychodzi na to, że raz na cztery lata musi puścić takiego gola. Ale to oznacza, że w sobotę będzie pewnym punktem naszej drużyny i na jego niepewne interwencje nie macie co liczyć.
  
Mecze Czechów w EURO 2012 ogląda pan w telewizji czy z trybun stadionu we Wrocławiu?
Zdenek Nehoda: W telewizji widziałem spotkanie z Grecją. Na mecz z Rosją przyjechałem do Polski i wrócę do was w sobotę. Nie mogę się doczekać, bo atmosfera we Wrocławiu jest wspaniała. Kibice stadion, wszystko jest super.

Rozmawiając z panem trzeba wrócić do mistrzostw Europy z 1976 roku i zapytać o słynną podcinkę Antonina Panenki, którą w finale w rzutach karnych pokonał Seppa Maiera.
Zdenek Nehoda: Akurat o ten strzał Tondy byłem spokojny. On w ten sposób pokonywał bramkarzy w lidze i wiedziałem, że trafi do siatki.

Jak to się stało, że skromy zespół z Czechosłowacji okazał się lepszy od Holandii z Johanem Cryuffem i Niemiec z Franzem Beckenbauerem?
Zdenek Nehoda: Naszą siłą było to, że mieliśmy w drużynie i Czechów, i Słowaków. Tych drugich było więcej. W finale z RFN w wyjściowym składzie zagrało tylko trzech Czechów. Gdybyśmy dziś mogli ze Słowakami wystawić jedną reprezentację, bylibyśmy znacznie silniejsi.

W 1976 roku w finale kibice jugosłowiańscy byli za wami, teraz polscy fani – w meczach z Rosją i Grecją – też dopingowali Czechów.
Zdenek Nehoda: Wtedy na nas przelali sympatię, bo w półfinale ich zespół wyeliminowali Niemcy. Teraz też było nam miło, że Polacy nas wpierali. Szkoda, że to się skończy w sobotę.

I na koniec: kto będzie mistrzem Europy?
Zdenek Nehoda: Po dotychczasowych meczach największe wrażenie zrobili na mnie Niemcy, podobali się Włosi z meczu z Hiszpanią. Rozczarowała Holandia, składająca się z wielkich indywidualności, które nie tworzą zespołu.

piątek, 15 czerwca 2012

Tadeusz Kraus będzie kibicował i Polakom, i Czechom

Jakiś czas temu pisałem tekst o Tadeuszu Krausie, Polaku z Trzyńca, który w latach 50. był kapitanem Sparty Praga, grał w reprezentacji Czechosłowacji, wystąpił w finałach MŚ 1954 i 1958. Jego sylwetka to przeczytania jest tutaj.

Dziś, tj. w piątek przed meczem z Czechami we Wrocławiu, zadzwoniłem do pana Tadeusza i zapytałem, komu będzie kibicował. – Życzę sobie, że był dobry futbol. Nie pokuszę się o wytypowanie wyniku, szkoda że ktoś zejdzie przegrany i dla tego zespołu skończy się turniej – powiedział Kraus. Wtedy w tle odezwała się żona pana Tadeusza.Powiedz, że będziemy trzymali kciuki za oba zespołyusłyszałem w słuchawce. – To chyba najlepsze wyjście – uśmiechnął się starszy pan.

Plusy, minusy czeskiej reprezentacji

 Tekst z "PS" napisany po meczu Czechów z Grekami, czyli na co muszą uważać polscy piłkarze.

Skrzydła niosą piłkarzy Bilka

TOMAS HUBSCHMAN grał od początku: Selekcjoner trzeciego rywala reprezentacji Polski przed EURO nie widział dla pomocnika Szachtara Donieck miejsce w składzie. Za rozbijanie ataków przeciwników w drugiej linii odpowiadać mieli Jaroslav Plasil i Petr Jiracek, piłkarze, których ciągnie do ofensywny. Hubschman dostał szansę w drugiej połowie neczu z Rosją i poukładał grę Czechów w pomocy. Wczoraj wystąpił już od pierwszej minuty. Czesi przyjęli tę wiadomość z ulgą, a po spotkaniu oceniali, że Hübschman zagrał niczym Xabi Alonso. Czeski pomocnik pokazał też, asystując przy bramce Jiračka, że potrafi prostopadle podać do wychodzącego partnera.

ATAKI OSKRZYDLAJĄCE: Grecy, a wcześniej Rosjanie, mieli kolosalne problemy, gdy do akcji ofensywnych włączali się boczni obrońcy, czyli wczoraj: David Limbersky i Theodor Gebre Selassie. Obaj doskonale współpracowali ze skrzydłowymi. To właśnie po podaniu ciemnoskórego obrońcy Vaclav Pilař zdobył drugiego gola dla Czechów.

WSPÓŁPRACA PIŁKARZY VIKTORII PILZNO: Pilar, Limbersky, Jiraček mogą ze sobą grać w ciemno. Wszyscy trzej jeszcze jesienią występowali w Viktorii Pilzno. Wiedzieli, kiedy wymienić się pozycjami i wzajemnie asekurować. Szczególnie efektownie wyglądała gra na lewym skrzydle, gdzie biegali Limbersky i Pilař. Zresztą już dawno docenili to szefowie Wolfsburga, którzy zimą chcieli sprowadzić ten duet do siebie. Skończyło się tylko na transferze Jiračka, Pilař dołączy do niego po EURO.

MICHAL KADLEC NA STOPERZE: Czeska obrona z Kadlecem grającym w środku defensywy, prezentowała się znacznie lepiej niż podczas meczu z Rosją, gdy występował tam Roman Hubnik. Kadlec od dawna był szykowany do roli stopera, ale przed mistrzostwami miał dwie operacje złamanego nosa. Przed pierwszym starciem EURO trener Bilek bał się, że jego piłkarz jako środkowy obrońca będzie musiał toczyć wiele pojedynków główkowych i uraz się odnowi. Dlatego ustawił go na boku boiska. Wczoraj zaryzykował i to się opłaciło. Kadlec grał odważnie i skutecznie.

Po godzinie brakuje im sił

PETR CECH ZGUBIŁ FORMĘ: Wydawało się, że czeski bramkarz jest najpewniejszym punktem ekipy Bilka. Tymczasem wygląda na to, że formę stracił wraz z ostatnim meczem Chelsea Londyn, z którą w drodze do triumfu w Lidze Mistrzów pokonał Barcelonę i Bayern Monachium. Wczoraj Cech popełnił katastrofalny błąd, po którym Grecy strzelili kontaktowego gola. W piątek w spotkaniu z Rosjanami cztery razy wyciągał piłkę z siatki. Niby przy żadnej nie zawinił, ale nie miał choćby jednej interwencji „ekstra".

UZALEŻNIENIE OD ROSICKY'EGO: Bez Tomasa zespół Bilka traci 40 procent wartości – oceniał niedawno na łamach „PS" selekcjoner czeskich wicemistrzów Europy z 1996 roku Dusan Uhrin. Można zastanawiać się, czy nie więcej. Rosicky w pierwszej części meczu z Grekami pewnie dyrygował grą Czechów, gdy trzeba było zwalniał tempo, przyspieszał, próbował strzelać. Po przerwie z powodu kontuzji go zabrakło, a Daniel Kolar potwierdził, że do klasy starszego kolegi dużo mu brakuje. Bez Rosicky'ego Czesi nie mają rozgrywającego z prawdziwego zdarzenia.

KONDYCJA NA KILKADZIESIĄT MINUT: Mecz z Grekami Czesi rozpoczęli tak samo jak z Rosją: od huraganowych ataków z wykorzystaniem siedmiu, ośmiu zawodników (Baros, Jiracek, Pilar, Rosicky, Plasil, Hübschman, Gebre Selassie, Limbersky). Sił na taką grę starcza im jednak na góra kilkadziesiąt minut. Po godzinie osamotniony Baroą (lub jego zastępca, którym jest Tomas Pekhart) w ogóle nie dostaje podań, boczni obrońcy myślą już tylko o defensywie, a większość akcji polega na jak najdalszym wykopaniu piłki.
  
BRAK KLASOWYCH ZMIENNIKÓW: Trener Bilek jest przywiązany do nazwisk: konsekwentnie stawia na Baroąa, choć ten już w sparingach prezentował się przeciętnie. W ostateczności do boju wysyła Tomasa Pekharta, choć podczas treningów lepiej prezentował się król strzelców Gambrinus Ligi David Lafata. Bilek przed EURO zapowiedział, że rozgrywającym drugiego wyboru jest Kolař. I trzyma się tego, choć do gry pali się 21-letni Vladimir Darida.

xxxxxxx
Tekst na swoje strony internetowe puścił - oczywiście po tłumaczeniu - czeski "Sport".
Tutaj można to przeczytać.

piątek, 8 czerwca 2012

Dusan Uhrin o Czechach i meczu z Rosją

Z Dusanem Uhrinem, selekcjonerem reprezentacji Czech w 1996 roku, rozmawiałem dzień przed meczem z Rosją. 

 Rozmowa opublikowana w "PS".


xxxxxxxx

Co pan czuje przed meczem Czechów z Rosją? Spokój czy wręcz odwrotnie?
Raczej spokój, ale z wielką uwagą śledzę wiadomości na temat stanu zdrowia Milana Baroąa. Mam nadzieję, że będzie z nim wszystko w porządku. On jest najlepszym napastnikiem ekipy Michala Bilka.
 
Gdyby zabrakło Barosa, kto powinien go zastąpić w jedenastce?
Tomas Pekhart. Tylko on w tej chwili prezentuje odpowiedni poziom.

Trudno chyba tak łatwo wskazać zmiennika dla Tomasa Rosicky'ego?
Oczywiście, bez niego czeski zespół traci 40 procent wartości. Widać to było w ostatnich sparingowych meczach z Izraelem i Węgrami. Dlatego wydaje mi się, że Bilek nie ma wyjścia i zaryzykuje, wystawiając go od pierwszej minuty. I to mimo tego, że Rosicky trenuje dopiero od kilku dni, a poważnie w piłkę grał kilka tygodni temu. Tomas dla tej reprezentacji jest niezbędny. A kto mógłby go zastąpić... Stylem gry najbliższy jest mu Vladimir Darida. Ale to młody chłopak, na poziomie ekstraklasowym występuje dopiero od roku. Może brakować mu doświadczenia. Niech wchodzi na boisko z ławki rezerwowych.

Jeden z wariantów zakłada, że rozgrywającym może być Jaroslav Plasil, ale w sparingu z Węgrami nie grał najlepiej.
Plasil jako ofensywny pomocnik to dobry pomysł. Aż takiej uwagi do meczu z Madziarami bym nie przywiązywał, to były jednak gry kontrolne. Jarda na wysokim poziomie gra od lat, w spotkaniu takiej rangi jak mecz z Rosją, wzniesie się na wyżyny. O jego jestem spokojny.

O Petra Jiracka także? Nie prezentuje się tak dobrze jak jesienią.
Faktycznie, po transferze do VfL Wolfsburg trochę obniżył poziom. Wpływ na to miała pewnie kontuzja, jakiej doznał wiosną. Ale to i tak dobry piłkarz, walczak, największy w czeskiej drużynie. Przy okazji pochwalić muszę Vaclava Pilařa, w ostatnich meczach zrobił dobre wrażenie. Lepsze niż drugi skrzydłowy, czyli Jan Rezek.
W obronie też są znaki zapytania.
Zastanawiam się, czy na jej lewej stronie zagra Michal Kadlec, a w środku Roman Hubnik, czy może Kadlec powinien być stoperem, a na skraju biegać David Limbersky. Dyskusja trwa, ale ja stawiam na drugie rozwiązanie. Hubnik jako obrońca jest bez formy, popełnia proste błędy w ustawieniu. Radzi sobie, gdy pójdzie do przodu i pełni rolę defensywnego pomocnika, ale przecież on przede wszystkim jest obrońcą. Jeśli chodzi o pozostałe pozycje w linii przed Petrem Cechem, to jest dobrze. Tomas Sivok i Theodor Gebre Selassie to mocne punkty Czechów. U tego drugiego szczególnie podobają mi się jego zapędy do ofensywny, gdzie wspiera Rezeka.

Jaką taktykę obierze Bilek?
Cudów nie będzie, Rosjanie są silni i Czesi raczej nastawią się na kontrataki, z wykorzystaniem skrzydłowych. Nawet jeśli przegramy, świat się nie zawali. Przed nami będą dwa mecze decydujące o awansie.

czwartek, 7 czerwca 2012

Vladimir Darida, czeski Rafał Wolski

Tak jak Rafał Wolski jest najmłodszym polskim kadrowiczem na EURO, tak w czeskiej drużynie jest nim Vladimir Darida. 21-latek z Viktorii Pilzno jeszcze rok temu grał w drugiej lidze.

Po zakończeniu rozgrywek w czeskiej lidze Vladimir Darida miał jasno sprecyzowane plany. Swojej dziewczynie – Eli – obiecał, że we wtorek 22 maja odprowadzi ją do szkoły i będzie za nią trzymał kciuki gdy będzie pisała maturę. 24 maja z siostrą mieli lecieć do Londynu. Bilety kupili już wcześniej. Ofensywny pomocnik był w doskonałym humorze. W końcu rozegrał pierwszy pełny sezon w Viktorii Pilzno. Wystąpił w 22 meczach, strzelił cztery gole.
Dziewczyna i siostra musiały radzić sobie same. W sobotę – 20 maja – dzień przed wyjazdem czeskiej kadry na zgrupowanie do Bad Waltersdorf do Daridy zadzwonił Jakub Dovalil, drugi obok Frantiąka Komňacky'ego asystent selekcjonera Michala Bilka. – Tomaą Rosicky ma drobne problemy ze zdrowiem. Pojedziesz z nami do Austrii? Ale nie możemy obiecać, że zabierzemy cię na EURO – usłyszał młody zawodnik. Nie zastanawiał się. – Oczywiście.
 Za chwilę zatelefonował do taty i o wszystkim mu powiedział. – Guzik prawda, wkręcasz mnie – nie wierzył ojciec.
– Ja mu uwierzyłem od razu. Zaskoczony byłem tylko trochę. Vladimir jest piłkarzem, który w ostatnim roku zrobił niesamowity postęp, chyba największy spośród moich graczy – powiedział mi trener Viktorii Pilzno Pavel Vrba. To on dał zadebiutować Daridzie w czeskiej lidze. W sezonie 2009/10 trzy razy wpuścił go na boisko z ławki, w sumie na 9 minut. W kolejnym, który okazał się dla Viktorii mistrzowskim – raz na pięć minut. – Widziałem, że on musi przede wszystkim grać, więc wypożyczyliśmy go do drugiej ligi do Banika Sokolov. To mu wyszło na dobre. Wrócił i jesienią zaczął pukać do pierwszego składu. Zagrał nawet w meczach Ligi Mistrzów z AC Milan i Barceloną – wyjaśnił Vrba.
 – Vladimir był wtedy zmiennikiem Petra Jiračka, naszej wschodzącej gwiazdy – uzupełnił bramkarz Viktorii Marek Čech.
 – Zimą Petr odszedł do VfL Wolfsburg, a Darida go zastąpił. Z powodzeniem! Przecież w spotkaniu Ligi Europy strzelił nawet gola Schalke – dodał Vrba.

Darida szybko sprawił, że po Jiračku nikt już w Pilźnie nie płakał. Mimo to na zgrupowanie kadry do Austrii młodzian i tak jechał jako opcja rezerwowa dla Rosicky'ego. Bilek uczciwie powiedział Vladimirowi, że weźmie go na EURO tylko w przypadku, gdyby kapitan reprezentacji nie mógł wrócić do zdrowia. Chodziło o to, by była jakaś alternatywa dla grającego na pozycji ofensywnego pomocnika Daniela Kolara. Dobra postawa Daridy w trakcie treningów tego nie zmieniła. Sztab czeskiej kadry obóz w Bad Waltersdorfie potraktował jako okazję do regeneracji sił dla najlepszych piłkarzy. I tak Rosicky się leczył, zmęczony długim sezonem Jaroslav Plasil głównie biegał wokół boiska, a opromieniony sukcesem w Lidze Mistrzów z Chelsea Petr Čech przyjechał trzy dni później.

Status Daridy pewnie pozostałby taki sam, gdyby nie sparing z Izraelem. Czesi męczyli się niemiłosiernie. Do przerwy remisowali 1:1, w drugiej połowie nie mieli pomysłu na skonstruowanie akcji. Aż w 65. minucie weszli David Lafata, król strzelców czeskiej ligi i Darida. Oni rozruszali drużynę. 21-latek z Pilzna bez kompleksów dryblował, dwa razy groźnie strzelał. Wreszcie cztery minuty po upływie regulaminowego czasu gry dokładnie podał do Lafaty, a ten zdobył zwycięską bramkę. – Vladimir zamotał mi w głowie – przyznał po meczu Bilek.
 Darida poczuł się mocniej. – Gdy tu jechałem, swoje szanse oceniałem pół na pół. Ale jeśli teraz nie pojadę na EURO, będę trochę zaskoczony – mówił.
 Dzień później Bilek oznajmił Danielowi Pudilowi, 23-krotnemu reprezentantowi Czech, że do Wrocławia zabierze nie jego, lecz Daridę.

– Zasłużył na to. Gdyby nie mniejsze doświadczenie, powiedziałbym, że już teraz dorównuje klasą Jiračkowi. Świetnie utrzymuje się przy piłce, ma dobry strzał. Mógłby być tylko trochę pewniejszy siebie, bo jest bardzo skromny – scharakteryzował młodszego kolegę Marek Čech.
 – Faktycznie jest cichy, daleki od tego, żeby cały czas żartować. Ale to inteligentny chłopak. Gdyby nie postawił na futbol, pewnie dalej by się uczył – dodał Vrba. Na pytanie, jaką rolę Darida będzie pełnił podczas EURO, odpowiedział: – Wydaje mi się, że ze względu na kłopoty ze zdrowiem Rosicky będzie tylko dżokerem wchodzącym z ławki. Vladimirowi pewnie pozostanie rola zmiennika. Ale powinien dostać szansę i oby ją wykorzystał. Może zajść bardzo daleko.

sobota, 2 czerwca 2012

Viktoria Pilzno napędza Czechy

Tekst o Viktorii Pilzno, która dała kadrze Czech na EURO 2012 jedną czwartą piłkarzy. Opublikowany w "PS".

xxxxxxx

Kibice naszych trzecich rywali w grupie EURO 2012 dziękują Pilznu nie tylko za znane w całym świecie piwo i bramkarza Petra Cecha, ale również za klub Viktoria Pilzno.

Frantisek Rajtoral, David Limbersky, Vladimir Darida, Daniel Kolar, Milan Petrżela, Vaclav Pilar – w reprezentacji Czech jest aż sześciu piłkarzy, którzy w rundzie wiosennej grali w Viktorii Pilzno. Stanowią oni jedną czwartą reprezentacji Michala Bilka. Proporcje byłyby większe, gdyby wziąć pod uwagę dwóch innych kadrowiczów: Petra Jiracka i Jana Rezeka. Pierwszy z nich grał w Pilźnie jeszcze jesienią, drugi w ubiegłym sezonie. – Tak, gdyby nie Viktoria, Czechów prawdopodobnie zabrakłoby w EURO 2012 – uważa Verner Licka, czeski trener, znany w Polsce z pracy między innymi w Polonii Warszawa i Wiśle Kraków.

Pod kierunkiem Vernera
Żeby to zrozumieć, trzeba cofnąć się do eliminacji mistrzostw Europy. Nasi południowi sąsiedzi zaczęli je fatalnie, od porażki 0:1 na własnym stadionie z Litwą. W meczu nie wystąpił jeszcze ani jeden zawodnik Viktorii, mimo że ta już robiła furorę w Gambrinus Lidze. Sezon zespół z Pilzna zakończył jako mistrz Czech i selekcjoner kadry Bilek nie miał już wyjścia. Pierwsze powołania dostali Jiracek, Pilar, inni do kadry wrócili po długiej przerwie.
Te ruchy Bilkowi się opłaciły. Czesi w grupie zajęli drugie miejsce za Hiszpanią i o EURO 2012 grali z Czarnogórą. Pokonali ją 2:0 i 1:0. Dwa z trzech goli strzelili zawodnicy Viktorii, którzy dopiero co cieszyli się grą w Lidze Mistrzów. W Czechach nikt nie ma wątpliwości, że nie byłoby tych sukcesów, gdyby nie Pavel Vrba, 48-letni szkoleniowiec. Dziś Vrba często przypomina, że jako trener najwięcej zawdzięcza Liczce.
– Pavla poznałem w 1996 roku, gdy wracałem do Banika Ostrawa. Właśnie wtedy startowaliśmy z projektem, aby stawiać na pracę z młodzieżą, żeby szkolić już sześciolatków – wspomina Lička. – Pavel, były piłkarz Banika, ćwiczył właśnie z takimi maluchami. Szybko został moim asystentem. Potem opuściłem już Ostrawę, ale on został i pomagał innym pierwszym szkoleniowcom. Od razu zobaczyłem, że jest wielkim pasjonatem piłki, że futbol dla niego to całe życie.

Skromnie i tanio
Vrba, mimo świetnych wyników osiągniętych w ostatnich latach, wiele się nie zmienił. Przykład? Kilka miesięcy temu w Pradze drugi raz z rzędu odbierał nagrodę dla najlepszego czeskiego trenera roku. W szatni, jeszcze przed ceremonią, dobrych kilka minut żona i córka pomagały zawiązać mu krawat, poprawiały kołnierzyk. Gdy Vrba zobaczył, że przygląda mu się kilka osób, puścił oko i powiedział: – Źle się czuję, gdy mam występować publicznie.

– Pavel zasłużył na te nagrody. Sukcesy Viktorii to efekt jego trzy i pół letniej pracy tutaj – ocenia Tomaą Paclik, właściciel klubu z Pilzna. Przypomina przy tym, że Vrba nie mógł liczyć na tak komfortowe warunki pracy, jakie mają zapewnione trenerzy na przykład Sparty Praga. – Nasz budżet to zaledwie 4 miliony euro. Porównując się ze Spartą, możemy powiedzieć, że jesteśmy prowincjonalnym klubem – dodaje Paclik.
Pensje piłkarzy też nie rzucają na kolana. – Średnia płaca u nas w klubie to miesięcznie około 4 tysiące euro plus bonusy. Niewielu jest takich, którzy zarabiają więcej – tłumaczy szef Viktorii.

Gra „na tak"
– Pavlovi udało się stworzyć bardzo dobry zespół z piłkarzy niechcianych w innych drużynach, głównie w Sparcie Praga. Choć dodam, że jest też kilku zawodników z Ostrawy. Od początku postawił na ofensywę, jego zespół ma grać do przodu. Dlatego na bokach obrony występują u niego Frantisek Rajtoral i David Limbersky, którzy wcześniej byli pomocnikami. Teraz podobnie jest w reprezentacji – wyjaśnia Licka.
Gra „na tak" była szczególnie widoczna w mistrzowskim sezonie 2010/11. Viktoria sięgnęła po tytuł zdobywając 70 goli w 30 meczach. Tak bramkostrzelnego mistrza Czesi nie mieli od 10 lat.

O Vrbę od dawna pytają bogatsze kluby. Paclik potwierdza, że interesowały się nim Wisła Kraków i Legia Warszawa. Był przymierzany do prowadzenia reprezentacji Słowacji. – Ma z nami ważny kontrakt i cieszę się, że chce go wypełnić. Czy nie boję się, że w przypadku sukcesu naszej kadry podczas EURO 2012, moi piłkarze odejdą stąd? Cóż, taki jest futbol. Ale wszystkich nie sprzedamy – deklaruje Paclik.

Ostatnio Bilek dostał jeszcze jeden powód, by być wdzięcznym Vrbie. Selekcjoner naszych trzecich rywali w grupie EURO lada dzień ma przedłużyć umowę z czeską federacją. – Papiery są gotowe, brakuje tylko podpisu Michala. Chcemy go zatrzymać m.in. dlatego, że postawił na zawodników z naszej ligi – mówił w sobotę szef czeskiej federacji Miroslav Pelta. – Dlatego Viktoria jest szczęściem dla Bilka. Słabsze wyniki w ostatnich latach wynikały właśnie z tego, że było za dużo zmanierowanych piłkarzy z lig zagranicznych. Pavel dostarczył Bilkowi graczy z kraju – zauważa Licka.

Czechy - Węgry 1:2 (gole)


Zapowiedź meczu Czechy - Węgry

Opublikowana w "PS"

xxxxxx

Gwiazdy reprezentacji Czech ostatnio więcej trenowały niż grały. Teraz ma się to zmienić. Czesi w najsilniejszym składzie zagrają z Węgrami.

To nasza próba generalna przed mistrzostwami. Celem jest dobra gra i zwycięstwo. Chciałbym wystawić optymalny skład – powiedział dziennikarzom już po powrocie do Pragi ze zgrupowania w austriackim Bad Waltersdorfie selekcjoner Michal Bilek. Wszystko jednak wskazuje, że nie będzie mógł skorzystać z kapitana zespołu, Tomaąa Rosicky'ego.

Zawodnik Arsenalu od zakończenia sezonu w lidze angielskiej narzeka na ból w łydce. Jeszcze w ubiegłym tygodniu nie było jasne, czy znajdzie się w 23-osobowej kadrze na EURO. Bilek go jednak powołał, bo wszyscy wokół zapewniali, że „Rosa", jak mówią na niego koledzy z zespołu, zdąży wrócić do zdrowia na spotkanie z Węgrami. Teraz nie jest to takie pewne.

– Jeśli stan jego łydki będzie poprawiał się w takim tempie jak dotychczas, Tomaą będzie gotowy na nasz pierwszy mecz mistrzostw z Rosją – mówi czeskiemu dziennikowi „Sport" fizjoterapeuta reprezentacji Pavel Kolar. Dodaje, że stosuje nowe metody, by pomóc Rosicky'emu. – Próbowaliśmy akumpunktury, w użyciu są zabiegi z prądem – dodaje.

Jeśli Rosicky nie będzie mógł zagrać, zastąpi go pomocnik Daniel Kolař, jeden z sześciu piłkarzy Viktorii Pilzno, którzy w niedzielę przyjadą do Wrocławia. – Podtrzymuję to, co mówiłem przed zgrupowaniem: zmiennikiem Rosicky'ego jest Kolař – potwierdził Bilek. Musiał to zrobić stanowczo, bo coraz więcej osób domaga się, aby postawił na młodziutkiego (21 lat) Vladimira Daridę. Bilek zabrał go do kadry na wieść o kontuzji kapitana. Zaznaczył, że otrzyma on powołanie na EURO, jeśli będą wątpliwości dotyczące stanu zdrowia Rosicky'ego. Jednak Darida błyszczał podczas treningów w Bad Waltersdorfie i sparingu z Izraelem (2:1 po golu strzelonym w 94. minucie), więc czeski trener nie miał wyjścia: znalazł dla niego miejsce kosztem Daniela Pudila.
Także obsada innych pozycji wydaje się przesądzona. Już wcześniej Bilek sugerował, że chciałby, aby jego jedenastka na pierwszy mecz EURO z Rosją wyglądała następująco: Cech – Gebre Selassie, Sivok, Kadlec, Limberksy – Jiracek, Plasil – Rezek, Rosicky (Kolar), Pilar – Baros.

Rozmowa z Radkiem Bejblem

Rozmowa przeprowadzona w Pradze już kilka miesięcy temu i opublikowana w magazynie "PS".

xxxxxxxxxxxxxxx

Przed rozmową z panem widziałem się z legendarnym czeskim bramkarzem, mistrzem Europy z 1976 roku Ivo Viktorem. Gdy padło nazwisko Bejbl, powiedział: „O! Vyborny bojovnik".
Naprawdę? Fajnie jest usłyszeć komplement od tak wielkiego piłkarza.
 
W zespole Czech w 1996 roku podczas mistrzostw Europy więcej było takich walczaków?
Oczywiście, przecież z naszej grupy awans zarezerwowany był dla Niemców i Włochów. My mieliśmy zająć czwarte miejsce, za Rosją. Pewne braki musieliśmy nadrabiać ambicją, walką.

 I po pierwszym spotkaniu trudno było być optymistą.
Na początek przegraliśmy 0:2 z Niemcami. Jednak się nie poddaliśmy, w kolejnym meczu pokonaliśmy Włochy 2:1 (Bejbl w tym spotkaniu strzelił gola – przyp. red.) i otworzyła się szansa na awans. Zdecydowało o tym nasze starcie z Rosją.

To był szalony mecz
Doskonale się dla nas zaczął. Szybko strzeliliśmy dwa gole, w drugiej połowie trzy straciliśmy. Tuż przed końcem bramkę na wagę remisu i awansu zdobył Vladimir Smicer.

Potem były wygrane w ćwierćfinale z Portugalią, w półfi nale po karnych z Francją i fi nał z Niemcami. Wraca pan jeszcze do tego meczu?
Nie mam wyjścia. Zdarza się, że syn prosi mnie, żebyśmy go razem obejrzeli. Szkoda tego złotego gola, którego strzelił nam Oliver Bierhoff.

Jak ocenia pan losowanie grup finałowych EURO 2012?
Mieliśmy masę szczęścia. Po pierwsze dlatego, że wszystkie mecze przyjdzie nam grać we Wrocławiu. Nasi kibice bliżej mieć nie mogli. To dobra wiadomość. Z drugiej strony przeciwnicy nie należą do kategorii tych najbardziej wymagających. Faworyta w tej grupie nie widzę.

Polska nie jest wymagająca?
Powiedziałem, że nie jest najbardziej wymagająca, ale łatwo nie będzie. Zagracie na własnym stadionie. To wasz wielki atut.

Jaki będzie minimalny cel reprezentacji Czech?
Awans z grupy jest w naszym zasięgu. Nie powiem jednak, z którego miejsca.

Czy można porównać obecną drużynę narodową Czech do tej z 1996 roku?
Wydaje się, że tamta ekipa przed turniejem w Anglii była w podobnej sytuacji co dzisiejszy zespół. Wtedy grupa była trudniejsza, ale są elementy, które łączą te drużyny. Teraz też nikt nie stawia na to, że Czesi mogą dojść do strefy medalowej. Dziś ważne role w naszym zespole odgrywa paru piłkarzy z czeskiej ligi. Piętnaście lat temu ja, Smicer, Nedved, Suchoparek, Kouba i jeszcze paru chłopaków też graliśmy w kraju Dzięki dobremu wynikowi w mistrzostwach mogliśmy rozjechać się po Europie. Wydaje mi się jednak, że tamta drużyna była silniejsza mentalnie.

Co jest siłą reprezentacji Michala Bilka?
Bramkarz. Petra Čecha chyba wszyscy znają, obrona wydaje się solidna, ale w eliminacjach popełniła trochę błędów. Im bliżej bramki przeciwnika, tym gorzej. Od kilku lat brakuje nam klasowych napastników, którzy graliby w dobrych zachodnich klubach. Zmienia się pokolenie piłkarzy i w takiej sytuacji przyszło pracować Michalowi Bilkowi. Miał ciężko, bo krytykowany był z każdej strony. Jednak wprowadził zespół do mistrzostw Europy i wyszło na jego.

W tej ekipie jest jakiś „bojovnik"?
Petr Jiracek. Ten chłopak w ostatnim półroczu w Viktorii Pilzno zrobił niesamowity postęp. Jest bardzo utalentowany. Myślę, że poradzi sobie w Wolfsburgu.

Powiedział pan, że po EURO 1996 rozjechaliście się po Europie. Pan trafi ł do Atletico Madryt rządzonego przez kontrowersyjnego Jesusa Gila.
Prezydent był specyfi czną osobą, ale nie powiem o nim złego słowa. Według mnie był bardzo otwartym, przyjaznym człowiekiem. Z Atletico łączą mnie tylko miłe wspomnienia. Dzięki temu klubowi poznałem wielki, europejski futbol, grałem w Lidze Mistrzów.

A w niej za przeciwnika mieliście Widzew.
Pamiętam mecz w Łodzi. Taki niewysoki chłopak (Marek Citko – przyp. red.) strzelił nam gola prawie z połowy boiska. Piękna bramka. Wynik też był ładny (śmiech). Dobrze nam się grało, pokonaliśmy wasz zespół trzy lub cztery do jednego.

Pamięta pan innych polskich piłkarzy?
Jacka Bąka, z którym spotkałem się w Lens. Świetny obrońca i dobry kolega. Znam jeszcze Marcina Adamskiego, z którym grałem w Rapidzie Wiedeń.

Zna pan obecnych polskich reprezentantów?
Przede wszystkim trójkę z Borussii Dortmund. Jacyś inni? Za bardzo nie śledzę wydarzeń w polskim futbolu. Pamiętam, że pokonaliście nas w eliminacjach mistrzostw świata 2010 roku. Będę musiał się podszkolić.

Tym bardziej że jest pan komentatorem w czeskiej telewizji.
Ale nie wiem jeszcze, czy za pół roku przyjadę do Polski. Decyzje w tej sprawie nie zapadły.

Jak się pan czuje w tej roli?
Dzięki temu cały czas mam kontakt z wielką piłką, mogę komentować mecze Ligi Mistrzów. Fajna sprawa.

Niedawno do pracy w polskiej ekstraklasie przyjechał Pavel Hapal, w ubiegłym sezonie Arkę Gdynia prowadził Frantiąek Straka, wcześniej byli inni. Polska liga rzeczywiście jest tak atrakcyjna dla czeskich trenerów?
Piłka w waszym kraju wzbudza większe zainteresowanie, jest lepsza atmosfera, na stadiony przychodzi więcej kibiców. Poważniejsze są też pieniądze. Dlatego nie ma się czemu dziwić, że czescy trenerzy czekają na oferty z Polski.