poniedziałek, 25 marca 2013

Wywiad z Petrem Cechem

Najpierw był telefon do agenta Petra Cecha, czy jest szansa, żeby porozmawiać z bramkarzem Chelsea. - Szansa jest, owszem, przyślij pytania mailem - usłyszałem. Pytania wysłałem, rozczarowany, bo spodziewałem się, że nawet jeśli wyśle odpowiedzi (i pewnie nie Petr Cech, ale jego menedżer), to będzie to byle jakie. A po dwóch tygodniach telefon: – Petr pogada osobiście, przyjedź do Pragi.

Z Petrem Cechem rozmawiałem o bramkarzach polskich, angielskich i ogólnie, jak to jest być dobrym golkiperem. Wyszły z tego dwa wywiady, krótszy i dłuższy. Oba były opublikowane w "Przeglądzie Sportowym"

xxxxxxxxxxxxxxxxx

Czy Joe'a Harta można już zaliczyć do najlepszych bramkarzy świata?
Petr Cech: Hart zbliża się do poziomu, jaki prezentują Gianluigi Buffon i Iker Casillas. W ostatnich sezonach,
a w poprzednim przede wszystkim, zrobił niesamowity postęp. Zresztą każdego, kto tyle znaczy dla Anglii i Manchesteru City, mistrza kraju, należy wymieniać wśród najlepszych. O tym, że jest dobry, przekonacie się we wtorek, bo spodziewam się wyrównanego meczu. Hart będzie miał okazję do wykazania się.
 
Dlaczego Anglicy tak długo czekali na klasowego bramkarza?
Petr Cech: Słyszałem niedawno wypowiedź Gordona Banksa, byłego wybitnego angielskiego golkipera. Powiedział, że winni są zagraniczni bramkarze. Ale nie padło pytanie, dlaczego tak się dzieje, skąd na Wyspach tylu obcokrajówców między słupkami?

A pan zna odpowiedź?
Petr Cech: Jeśli chodzi o piłkarzy z pola, sprawa jest prosta. Menedżerowie stawiają na zagranicznych zawodników, jeśli grają lepiej lub przynajmniej tak samo jak miejscowi. Z bramkarzami było inaczej. Anglicy wychodzili z założenia, że nie ma problemu obsady bramki, bo w reprezentacji jest specjalista, który zabezpiecza tę pozycję na lata. Tak było w czasach, gdy bronił David Seaman. Nikt nie zastanawiał się, co będzie potem. Pod tym względem w Anglii jest inaczej niż w Polsce. Dlaczego wypuszczacie w świat tak wielu dobrych bramkarzy? To nie przypadek, że macie dwóch ludzi w Arsenalu, w Southampton Artura Boruca, który wszędzie gdzie występował, zbierał dobre oceny. Niedawno Tomasz Kuszczak był w Manchesterze United, a jest jeszcze młody Grzegorz Sandomierski, którego ludzie uważają za bardzo utalentowanego.

Imponujące, że tak bez problemu, jednym tchem, wymienia pan nazwiska polskich bramkarzy.
Petr Cech: Nie ma się czemu dziwić, oni są po prostu dobrzy. Ale wracając do tematu, w Anglii jest złe podejście do szkolenia najmłodszych bramkarzy. Można to porównać na moim przykładzie. Nie urodziłem się wybitnym piłkarzem, ale zaprocentowała praca, jaką wykonałem w młodości. Uczyłem się bycia bramkarzem, techniki związanej z tą pozycją. Jeśli masz opanowaną technikę, interweniujesz szybciej i rosną szanse na obronę strzałów. A tu mamy takie podejście: postawmy chłopaka w bramce, jak coś obroni, to dobrze i niech stoi tam dalej. Anglicy wychodzą z tego obronną ręką, bo futbol ma u nich wielką tradycję, młodzi ludzie garną się do treningów i łatwiej wyłapać talent. Jednak generalnie bramkarski trening powinni stosować od małego, a nie dopiero, gdy zawodnik jest już dorosły i duży. 


Podobno obecna reprezentacji Anglii jest najsłabsza od lat.
Petr Cech: Ona nie jest słaba. Po prostu przyszedł nowy selekcjoner i drużyna się zmienia. Ma jednak gigantyczny potencjał. Tworzą go młodzi piłkarze, którzy dwa razy w tygodniu grają w Premier League, chyba najbardziej wymagającej lidze świata. Czasami mówi się, że jakaś reprezentacja nie wygląda źle, bo ma zawodników z Serie A, Bundesligi, Primera Divison. Więc co powiedzieć o angielskiej kadrze w całości składającej się z graczy Premier League? Dlatego ma możliwości, a wszystko zależy od tego, jak zespół będzie kierowany, czy zawodnicy załapią, o co chodzi trenerowi, czy do drużyny wpasują się nowe twarze.

Taki Lampard, ale też inne gwiazdy Chelsea, mają jeszcze motywację, żeby grać w swoich reprezentacjach?
Petr Cech: Naturalnie, w szatni regularnie rozmawiamy o powołaniach i meczach. Nikt nie narzeka, że mu się nie chce, że to daleko albo rywal nieatrakcyjny. Może wydawać się, że gracze z topowych klubów są zmanierowani, ale zapewniam: tak nie jest. Piłkarz nawet z największego klubu jest szczęśliwy, gdy może reprezentować kraj, choćby ten najmniejszy. To kwestia dumy.

Petr Cech: „Nie jestem legendą"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz