Wypowiedzi były wykorzystane w materiale opublikowanym w Tygodniku Przeglądu Sportowego.
xxxxxx
Co może pan poradzić szefom polskich
klubów, którzy chcą, a nie mogą dostać się do Ligi Mistrzów?
Tomas Paclik, właściciel Viktorii Pilzno: A co ja, właściciel skromnego klubu z
małego Pilzna, mogę radzić dużym polskim klubom?
Niech pan przestanie. W ubiegłym
sezonie z budżetem nie większym niż 4 mln euro awansowaliście do
fazy grupowej Ligi Mistrzów, w tym wyszliście z grupy w Lidze
Europy, a dopiero co w dwumeczu pokonaliście 5:0 Napoli.
Najprościej mogę odpowiedzieć, że
trzeba wygrywać. A dokładniej, że źródłem sukcesu są piłkarze
i trener. Ci pierwsi wznosili się na wyżyny umiejętności w tych
najważniejszych meczach, zdawali sobie sprawę, co grają. A jeśli
chodzi o szkoleniowca, Pavla Vrbę, zaufaliśmy mu i daliśmy wolną
rękę w prowadzeniu drużyny. To się okazało strzałem w
dziesiątkę.
To aż takie proste?
Tak, jeśli weźmiemy pod uwagę
umiejętności zawodników. A te lepsze są po stronie czeskiej.
Chyba przekonaliście się o tym w ubiegłym roku, kiedy Viktoria
wyeliminowała z Ligi Europy Ruch Chorzów (0:7 w dwumeczu) i podczas
EURO 2012. Z drugiej strony poza poziomem czysto piłkarskim, macie
wszystko, czego nam brakuje. Stadiony, pieniądze, atmosferę.
Dokładnie polskiej ligi nie śledzę, ale z tego co do mnie dociera,
kilka waszych klubów organizacyjnie jest już przygotowanych na Ligę
Mistrzów. Jeśli jeszcze coś mogę poradzić, to nie można co
rundę sprzedawać piłkarzy, chyba że już bardzo chcą odejść
lub oferta jest korzystna, bo w czasie kryzysu nie można takich
odrzucać. Ale generalnie trzon drużyny nie może się zmieniać.
Widzimy, że to się opłaca, bo już trzeci kolejny sezon gramy
całkiem dobrze i odnosimy sukcesy.
Jak kupował pan Viktorię, zakładał
pan, żeby za rok, dwa lub trzy koniecznie awansować do Ligi
Mistrzów?
Absolutnie, w ogóle o tym nie
myślałem. Na początku najważniejsze było, aby uporządkować
finanse klubu, który był zadłużony. Pracowałem, aby ułożyć
dający się zbilansować budżet i tym samym stworzyć dobre warunki
pracy Pavlovi Vrbie. Aby poziom drużyny pozostawał przynajmniej na
takim samym poziomie, żeby po odejściu piłkarza, jeśli już coś
takiego nastąpiło, znaleźć dobrego następcę. Myśl o Lidze
Mistrzów pojawiło się na końcu, najpierw praca u podstaw.
Jak ważna jest cierpliwość?
Bardzo ważna. W Czechach, pewnie
podobnie jak w Polsce, kilka porażek lub słabszych występów
skutkuje zwolnieniem trenera. To nie prowadzi do sukcesu. U nas
trener Vrba pracuje już czwarty rok. Choć przyznaję, że łatwo mi
tak mówić, skoro są wyniki.
Właśnie trenera Vrbę co chwila ktoś
chce wam podkupić. Ostatnio mówi się, że wkrótce może być
nowym selekcjonerem reprezentacji Czech.
Rzeczywiście, regularnie ktoś o niego
pyta. Zainteresowane były nim wasze kluby Wisła Kraków i Legia
Warszawa, ostatnio faktycznie mówi się o reprezentacji Czech. Ale
my go nigdzie nie puścimy. Przynajmniej do końca kontraktu, a więc
jeszcze dwa lata będzie pracował u nas.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz