wtorek, 17 stycznia 2012

Rozmowa z Petrem Koubą

Krótka rozmówka z Petrem Koubą. Zadzwoniłem do niego między świętami a Nowym Rokiem. Bez fajerwerków. Proste pytania o szanse Czechów w EURO 2012.

Jeszcze nie spotkałem Czecha, który powiedziałby, że losowanie grup EURO 2012 dla ich reprezentacji było pechowe. Pan również jest zadowolony?

Oczywiście, los nie mógł być dla nas bardziej łaskawy.

Niektórzy mówią, że czeskiej reprezentacji brakuje piłkarzy klasy światowej. Ale takim zawodnikiem nadal jest Petr Cech.

Naturalnie, gdyby nie Petr, trudno byłoby nam pokonać w barażach Czarnogórę. Mnie, jak byłego bramkarza, cieszy, że on od lat gra w topowym europejskim klubie i utrzymuje wysoki poziom. Zresztą coś w tym jest, że wcześniej Czechosłowacja, a teraz Czechy miały szczęście do dobrych golkiperów.

Bo Grecja, Polska i Rosja to słabi przeciwnicy?

Nie, oceniając losowanie w pierwszej kolejności nie patrzę na klasę rywali, ale na to, że wszystkie trzy mecze fazy grupowej rozegramy we Wrocławiu. To fajna sprawa dla czeskich kibiców.

Własne boisko to jednak atut polskiej drużyny. Wielu czeskich ekspertów uważa, że dzięki temu już teraz możemy szykować się na ćwierćfinał.

Niekoniecznie. Myślę, że największy potencjał mają Rosjanie. Prowadzi ich Dick Advocaat, trener, który ma ogromne doświadczenie i wie, na czym polega specyfika wielkich imprez piłkarskich. Sprawą otwartą jest, kto będzie tą drugą drużyną.

Jak ocenia pan szanse Czechów?

Tak samo jak waszej reprezentacji. W ostatnich latach przeżywaliśmy podobne problemy, zespół był przebudowywany. Na szczęście takie turnieje jak mistrzostwa Europy mają to do siebie, że wszystko może się zdarzyć. Wiem coś o tym, bo w 1996 roku w Anglii też nie dawano nam większych szans.

Wtedy nikt nie oczekiwał od was cudów, za pół roku polscy piłkarze będą grali pod presją.


To może być waszym największym kłopotem. Jeśli nie wyjdzie wam pierwszy mecz, atmosfera się popsuje i wtedy trudniej będzie w kolejnych spotkaniach. Z drugiej strony dobry wynik uskrzydla i możecie dojść naprawdę daleko.

My też uważamy, że mamy klasowych bramkarzy. Wymieni pan któregoś?

Wciąż jestem pod wrażeniem umiejętności Jerzego Dudka, podoba mi się Łukasz Fabiański, jest ten młody z Arsenalu Londyn.

Wojciech Szczęsny, prawdopodobnie to on będzie naszym pierwszym bramkarzem w trakcie EURO 2012.

Ma talent, ale w decydującym momencie może brakować mu doświadczenia. Żeby stał się naprawdę wielkim bramkarzem, musi jeszcze trochę pograć, coś osiągnąć. No, ale dobrze dla niego, że występuje w Anglii, w Arsenalu. To dobra szkoła dla bramkarzy.

Ogląda pan jeszcze czasami finał EURO 1996 z Niemcami i akcję z dogrywki, w której Oliver Bierhoff strzelił Czechom złotego gola?


Często słyszę to pytanie... Nie, nie wracam do tego meczu. Do pozostałych też. Nie jestem człowiekiem, który żyje przeszłością.

Ale tamtą akcję pan pamięta?

Trudno, żeby było inaczej. Błąd na pewno popełniłem. Wszystko przez to, że po strzale Bierhoffa piłka odbiła się od Michala Hornaka i zmieniła kierunek lotu. Na reakcję było już za późno. Pech polegał też na tym, że to był pierwszy finał z regułą złotego gola. Nie mieliśmy już szansy, żeby coś zmienić.


I pamiętna akcja z finału z 1996 roku (można przewinąć do 1,45 s).




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz