Przed meczem Czechy - Polska zadzwoniłem do Vratislava Lokvenca. Porozmawialiśmy chwilę o spotkaniu i troszkę o jego karierze.
Tekst był publikowany w „Przeglądzie Sportowym".
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
W Czechach nikt się nie łudzi, że spotkanie z wami będzie łatwe. Głównie ze względu na kontuzje naszych największych gwiazd. Petr Cech pewnie zagra, Tomas Rosicky już chyba nie. Prawdopodobnie zastąpi go Daniel
Kolar, ale on jest tylko rezerwowym rozgrywającym i ustępuje klasą
kapitanowi naszego zespołu. Jego brak będzie odczuwalny, w meczu z
Grecją widać było, ile dla nas znaczy. We wtorek mógł spokojnie
dyrygować grą, bo ubezpieczali go defensywni pomocnicy Jaroslav Plasil i
Tomas Hubschman. Wystawienie tego drugiego na drugą połowę spotkania z
Rosją i do jedenastki na Grecję, było ze strony Bilka strzałem w
dziesiątkę. Dzięki Hubschmanowi więcej swobody mieli Petr Jiracek na
prawym skrzydle i Vaclav Pilar na lewej stronie. Zmartwiło mnie tylko,
że w drugiej połowie zeszło z nas powietrze. To chyba nie jest kwestia
błędów w przygotowaniach, a raczej sprawa mentalna. Z powodu kontuzji
nie było już Rosicky’ego, błąd popełnił Cech, wydawałoby się człowiek
nieomylny. Całe szczęście, że wygraliśmy.
Afery Milana Barosa
Na taką dekoncentrację – mówię o całym zespole, nie tylko o Cechu –
piłkarze z reprezentacji Karela Brucknera, by sobie nie pozwolili. To
był najlepszy czeski zespół od 1993 roku, czyli rozpadu Czechosłowacji.
Nedved, Poborsky, Smicer i młodsi zawodnicy dopiero zaczynający wielkie
kariery. Mieliśmy wszystko, żeby zdobyć tytuł, ale przegraliśmy w
półfinale z Grecją. Wielka szkoda. Trener Bruckner zasłużył wtedy na
sukces. W drużynie wszystko było poukładane od a do z. Gdybym wskazać
kogoś, kto z obecnej reprezentacji nadawałby się do tamtego zespołu, to
byliby to Pilar i Kolar.
My nie byliśmy krytykowani. Teraz ostre słowa nie omijają drużyny
narodowej. Kibice szczególnie krzywą patrzą na Bilka i Barosa. Jeśli
chodzi o trenera, to niektórzy uważają, że nie ma on odpowiedniego
doświadczenia, żeby prowadzić reprezentację, bo wcześniej jedyną
styczność z wielkim futbolem miał jako szkoleniowiec Sparty Praga. Do
tego podniosły się krzyki, dlaczego przed EURO o dwa lata przedłużono z
nim umowę. Z tego co wiem, to nie było innego wyjścia. Po prostu w
poprzednim kontrakcie miał zapis mówiący, że w przypadku awansu do
mistrzostw Europy, zostanie będzie on ważny w kolejnych dwóch latach.
Barosowi z kolei pamiętają afery, o których rozpisywała się nasza prasa.
Dostał łatkę, że prowadzi się w sposób nieprofesjonalny.
Kibice we Wrocławiu
Jaki mecz zobaczymy w sobotę? Myślę, że Polacy i Czesi zaprezentują
otwarty futbol. Wy zaatakujecie, bo jesteście gospodarzami i musicie
wygrać. My teoretycznie moglibyśmy tylko się bronić, ponieważ
zakładając, że Rosjanie wygrają z Grecją, do awansu wystarczy nam punkt.
Jednak jak wiadomo, najlepszą obroną jest atak. Kto pierwszy strzeli
gola, ten awansuje. Szanse oceniam pół na pół. Może z lekkim wskazaniem
na Polskę. Oczywiście za sprawą atutu własnego boiska i kibiców. Podobno
martwicie się, że trzeciego meczu nie rozegracie w Warszawie, a nam
pomoże to, że stadion we Wrocławiu już dobrze poznaliśmy. Nie
przeceniałbym tego, to jednak wasz obiekt. W tym miejscu muszę jeszcze
coś powiedzieć o kibicach z Wrocławia. Oni są niesamowici. Wszyscy w
Czechach są pod wrażeniem i zachowania i tego, jak wspierają naszych
piłkarzy. Zaryzykuję i powiem, że my takich fanów nie mamy. To przecież
niewyobrażalne, żeby na trening obcego zespołu przyszły trzy tysiące
fanów. Niestety na własne oczy tego nie widziałem, nie byłem we
Wrocławiu, bo zaproszono mnie do studia telewizyjnego, żeby wystąpił
jako ekspert. Ale i tak da się czuć tę wspaniałą atmosferę. Ona jest
lepsza niż na Ukrainie. Zresztą to było do przewidzenia, jeśli większość drużyn na czas turnieju zamieszkała w Polsce.
Pochodzę z Nachodu tuż przy granicy, moja mama jest Polką, urodziła się
niedaleko Kłodzka. W Polsce mieszka moja rodzina, potrafię dogadać się w
waszym języku. Ale nie będę miał problemów, komu kibicować. W końcu dla
Czech rozegrałem kilkadziesiąt meczów. Mam nadzieję, że to my awansujemy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz