środa, 4 kwietnia 2012

Rozmowa z Janem Kollerem

Jana Kollera osobiście poznałem w Pradze w trakcie ogłaszania wyników ankiety czeski futbolista roku 2011. Przesympatyczny gość. A wielki przy tym, że....
Rozmowa była opublikowana Magazynie "PS".

xxxxxxxxx

Jak się żyje na emeryturze? Ławeczka, ogródeczek...?
Z profesjonalnym graniem już skończyłem, ale chcę prowadzić aktywny tryb życia. Jak tylko mam czas, gram w klubie z mojej rodzinnej miejscowości, czyli w Smetanovej Lhocie, moim pierwszym zespole. To zupełnie amatorska drużyna, ósma klasa rozgrywkowa.

Ale macie nawet stronę internetową. Przeczytać na niej można: „Zbiórka przed sobotnim meczem o 11.30 pod gospodą. Obecność obowiązkowa". Nawet Jan Koller, były piłkarz Borussii Dortmund czy Monaco, musi się dostosować.
Nie może być inaczej, bo przecież walczymy o awans. Granie w Smetanovej Lhocie sprawia mi wielką frajdę. Tam nadal mieszka część mojej rodziny, przyjaciele. Przy okazji meczów spotykamy się, rozmawiamy.

Jest pan chyba największą gwiazdą tej ligi?
Dosłownie? To możliwe, bo nie wiem, czy jest ktoś wyższy. Poważnie, nie czuję się gwiazdą, chodzi o przyjemność wynikającą z grania.

Prawie wszyscy czescy eksperci uważają, że losowanie grup finałowych EURO 2012 było korzystne dla ekipy Michala Bilka. Pan też tak uważa?
Oczywiście, niezależnie też od tego, że pewnie podobnie uważają u was, w Grecji i Rosji. Faworyta nie ma i możemy otwarcie mówić, że mamy szansę na awans z grupy. Byłoby zupełnie inaczej, gdyby los przydzielił nam Holandię, Niemcy i Portugalię. Wtedy byłoby trudniej. Ale na takich rywali, absolutnie topowych, możemy trafi ć dopiero w fazie pucharowej. Dlatego wyjście z grupy to cel dla naszej reprezentacji. Dalej wiele zależeć będzie od formy w danym dniu, szczęścia. Kto w 2004 roku mógł przypuszczać, że najlepsi będą Grecy?

Mówi pan o awansie, a niektórzy uważają, że dobry czeski futbol skończył się wraz z EURO 2004.
Nie powiedziałbym, że jesteśmy w jakimś dołku. Po prostu kariery zakończyło wielu wybitnych piłkarzy, szansę dostają młodzi. Oni już teraz tworzą całkiem dobry zespół, a w trakcie mistrzostw będą dodatkowo zmotywowani, żeby pokazać się w Europie.

Który z tych młodych zawodników wydaje się najbardziej utalentowany?
Bez wątpienia Petr Jiracek. On miał świetny ubiegły rok w Viktorii Pilzno. To w dużej mierze dzięki niemu ten klub zdobył mistrzostwo Czech, awansował do Ligi Mistrzów. Petr pomógł nam też awansować do mistrzostw Europy. Zasłużył na transfer do VfL Wolfsburg. Wyróżnić chcę jeszcze Vaclava Pilařa, również gwiazdę klubu z Pilzna. Bardzo ciekawie prezentuje się Theodor Gebre Selassie ze Slovana Liberec. Jest jeszcze paru innych. EURO 2012 jest dla nich wielką szansą i tylko od nich zależy, czy ją wykorzystają. Stać ich na dobry wynik.

Jak będzie wyglądał mecz Polska – Czechy?
Mam nadzieję, że przystąpimy do niego już pewni gry w ćwierćfinale. Bo mecz z wami będzie trudny. Zagracie przecież na własnym stadionie, będziecie mieli wsparcie kibiców. To wasz atut.

Atutem nie będą piłkarze?
Ależ będą, a szczególnie Robert Lewandowski. Cały czas w miarę dokładnie śledzę Bundesligę, widzę, że strzela gola za golem. Cieszy mnie to, bo Borussia Dortmund jest na dobrej drodze, aby obronić tytuł mistrza Niemiec.

Właśnie w Borussii spędził pan chyba najlepsze lata kariery.
Byłem otoczony znakomitymi piłkarzami, byliśmy najlepszą niemiecką drużyną, graliśmy w Pucharze UEFA, wspaniał e mecze w Lidze Mistrzów. Piękny czas.

Drugi dom znalazł pan jednak nie w Niemczech, ale w Monako.
Gdy przeniosłem się z Dortmundu do Monako, od razu zakochałem się w tym miejscu. Na zawsze. Teraz mieszkam tam z rodziną. Ale nie jest tak, że tylko spaceruję sobie po promenadzie. Kopię piłkę z oldbojami Monaco, w pobliskiej Nicei gram w hokeja na lodzie i może trudno w to uwierzyć, ale na lodowisku również zdobyłem bramkę głową. Blisko są Alpy, gdzie można jeździć na nartach. Często odwiedzam kort tenisowy. A gdy mam czas, przyjeżdżam do Czech i Smetanovej Lhoty.

Wraca pan jeszcze myślami do mistrzostw Europy w 2004 roku w Portugalii?
Czasami. Mieliśmy wtedy po swojej stronie wszystko, aby wygrać ten turniej: doskonałych piłkarzy, byliśmy w wielkiej formie. I niestety mieliśmy ten nieszczęsny mecz z Grecją. Przegraliśmy w półfinale po dogrywce... Chyba tego meczu żałuję najbardziej. Mimo to całe mistrzostwa w Portugalii wspominam bardzo miło.

Pewnie z powodu meczu z Holandią w fazie grupowej, gdy przegrywaliście 0:2, ale doprowadziliście do remisu i na dwie minuty przed końcem strzeliliście zwycięskiego gola.
To było wyborne spotkanie, pewnie najlepsze spośród tych, w których grałem. Z niesamowitą dramaturgią. Zapewniliśmy kibicom mnóstwo emocji, a o to przecież w tym sporcie chodzi.

Właśnie w meczu z Holandią strzelił pan jednego z 55 goli dla reprezentacji. Pamięta pan wszystkie te trafienia?
Nie, nie odtworzę teraz każdego tak z marszu.

Ale któryś z nich musiał być tym najważniejszym.
Skoro nie chce mi pan darować tej odpowiedzi, to wymienię tego strzelonego Danii w ćwierćfinale mistrzostw Europy w Portugalii. To była pierwsza z trzech bramek naszej drużyny.
  
Wybiera się pan w czerwcu do Polski?
Tak, choć jeszcze nie wiem, na który mecz. Prawdopodobnie będzie to spotkanie z Grecją.


niedziela, 1 kwietnia 2012

30 mln euro straty Sparty Praga

W Pradze dopiero co ukazały się wyliczenia, pokazujące, że pod względem finansowym Sparta Praga to papierowy tygrys. Od sezonu 2004/05, gdy klub przejęła firma J&T, strata w sumie 777 milionów koron, tj. ok. 30 mln euro. Właściciel firmy, i de facto Sparty, Daniel Kretinsky, do interesu nie dokładał tylko w pierwszym roku rządów w Sparcie.

Wyniki finansowe rok do roku wyglądają następująco:
2004/05 +32 mln koron
2005/06 -47 mln koron
2006/07 -50 mln koron
2008/09 -156 mln koron
2009/10 -141 mln koron
2010/11 -229 mln koron
2011/12 -125 mln koron*

* strata zakładana.

Te dane pokazują, że nawet udział w Lidze Mistrzów, nie ratuje Sparty. Prażanie ostatni raz w Lidze Mistrzów grali w sezonie 2005/06. A sezon ten i tak zakończyli pod kreską. Takie łatanie dziury każe trochę inaczej patrzeć na zestawienie pokazujące budżety klubów Gambrinus Ligi.