sobota, 2 czerwca 2012

Rozmowa z Radkiem Bejblem

Rozmowa przeprowadzona w Pradze już kilka miesięcy temu i opublikowana w magazynie "PS".

xxxxxxxxxxxxxxx

Przed rozmową z panem widziałem się z legendarnym czeskim bramkarzem, mistrzem Europy z 1976 roku Ivo Viktorem. Gdy padło nazwisko Bejbl, powiedział: „O! Vyborny bojovnik".
Naprawdę? Fajnie jest usłyszeć komplement od tak wielkiego piłkarza.
 
W zespole Czech w 1996 roku podczas mistrzostw Europy więcej było takich walczaków?
Oczywiście, przecież z naszej grupy awans zarezerwowany był dla Niemców i Włochów. My mieliśmy zająć czwarte miejsce, za Rosją. Pewne braki musieliśmy nadrabiać ambicją, walką.

 I po pierwszym spotkaniu trudno było być optymistą.
Na początek przegraliśmy 0:2 z Niemcami. Jednak się nie poddaliśmy, w kolejnym meczu pokonaliśmy Włochy 2:1 (Bejbl w tym spotkaniu strzelił gola – przyp. red.) i otworzyła się szansa na awans. Zdecydowało o tym nasze starcie z Rosją.

To był szalony mecz
Doskonale się dla nas zaczął. Szybko strzeliliśmy dwa gole, w drugiej połowie trzy straciliśmy. Tuż przed końcem bramkę na wagę remisu i awansu zdobył Vladimir Smicer.

Potem były wygrane w ćwierćfinale z Portugalią, w półfi nale po karnych z Francją i fi nał z Niemcami. Wraca pan jeszcze do tego meczu?
Nie mam wyjścia. Zdarza się, że syn prosi mnie, żebyśmy go razem obejrzeli. Szkoda tego złotego gola, którego strzelił nam Oliver Bierhoff.

Jak ocenia pan losowanie grup finałowych EURO 2012?
Mieliśmy masę szczęścia. Po pierwsze dlatego, że wszystkie mecze przyjdzie nam grać we Wrocławiu. Nasi kibice bliżej mieć nie mogli. To dobra wiadomość. Z drugiej strony przeciwnicy nie należą do kategorii tych najbardziej wymagających. Faworyta w tej grupie nie widzę.

Polska nie jest wymagająca?
Powiedziałem, że nie jest najbardziej wymagająca, ale łatwo nie będzie. Zagracie na własnym stadionie. To wasz wielki atut.

Jaki będzie minimalny cel reprezentacji Czech?
Awans z grupy jest w naszym zasięgu. Nie powiem jednak, z którego miejsca.

Czy można porównać obecną drużynę narodową Czech do tej z 1996 roku?
Wydaje się, że tamta ekipa przed turniejem w Anglii była w podobnej sytuacji co dzisiejszy zespół. Wtedy grupa była trudniejsza, ale są elementy, które łączą te drużyny. Teraz też nikt nie stawia na to, że Czesi mogą dojść do strefy medalowej. Dziś ważne role w naszym zespole odgrywa paru piłkarzy z czeskiej ligi. Piętnaście lat temu ja, Smicer, Nedved, Suchoparek, Kouba i jeszcze paru chłopaków też graliśmy w kraju Dzięki dobremu wynikowi w mistrzostwach mogliśmy rozjechać się po Europie. Wydaje mi się jednak, że tamta drużyna była silniejsza mentalnie.

Co jest siłą reprezentacji Michala Bilka?
Bramkarz. Petra Čecha chyba wszyscy znają, obrona wydaje się solidna, ale w eliminacjach popełniła trochę błędów. Im bliżej bramki przeciwnika, tym gorzej. Od kilku lat brakuje nam klasowych napastników, którzy graliby w dobrych zachodnich klubach. Zmienia się pokolenie piłkarzy i w takiej sytuacji przyszło pracować Michalowi Bilkowi. Miał ciężko, bo krytykowany był z każdej strony. Jednak wprowadził zespół do mistrzostw Europy i wyszło na jego.

W tej ekipie jest jakiś „bojovnik"?
Petr Jiracek. Ten chłopak w ostatnim półroczu w Viktorii Pilzno zrobił niesamowity postęp. Jest bardzo utalentowany. Myślę, że poradzi sobie w Wolfsburgu.

Powiedział pan, że po EURO 1996 rozjechaliście się po Europie. Pan trafi ł do Atletico Madryt rządzonego przez kontrowersyjnego Jesusa Gila.
Prezydent był specyfi czną osobą, ale nie powiem o nim złego słowa. Według mnie był bardzo otwartym, przyjaznym człowiekiem. Z Atletico łączą mnie tylko miłe wspomnienia. Dzięki temu klubowi poznałem wielki, europejski futbol, grałem w Lidze Mistrzów.

A w niej za przeciwnika mieliście Widzew.
Pamiętam mecz w Łodzi. Taki niewysoki chłopak (Marek Citko – przyp. red.) strzelił nam gola prawie z połowy boiska. Piękna bramka. Wynik też był ładny (śmiech). Dobrze nam się grało, pokonaliśmy wasz zespół trzy lub cztery do jednego.

Pamięta pan innych polskich piłkarzy?
Jacka Bąka, z którym spotkałem się w Lens. Świetny obrońca i dobry kolega. Znam jeszcze Marcina Adamskiego, z którym grałem w Rapidzie Wiedeń.

Zna pan obecnych polskich reprezentantów?
Przede wszystkim trójkę z Borussii Dortmund. Jacyś inni? Za bardzo nie śledzę wydarzeń w polskim futbolu. Pamiętam, że pokonaliście nas w eliminacjach mistrzostw świata 2010 roku. Będę musiał się podszkolić.

Tym bardziej że jest pan komentatorem w czeskiej telewizji.
Ale nie wiem jeszcze, czy za pół roku przyjadę do Polski. Decyzje w tej sprawie nie zapadły.

Jak się pan czuje w tej roli?
Dzięki temu cały czas mam kontakt z wielką piłką, mogę komentować mecze Ligi Mistrzów. Fajna sprawa.

Niedawno do pracy w polskiej ekstraklasie przyjechał Pavel Hapal, w ubiegłym sezonie Arkę Gdynia prowadził Frantiąek Straka, wcześniej byli inni. Polska liga rzeczywiście jest tak atrakcyjna dla czeskich trenerów?
Piłka w waszym kraju wzbudza większe zainteresowanie, jest lepsza atmosfera, na stadiony przychodzi więcej kibiców. Poważniejsze są też pieniądze. Dlatego nie ma się czemu dziwić, że czescy trenerzy czekają na oferty z Polski.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz